Skubanie plantatora
  
- "OBSERWATOR" Tygodnik rolników 28. 11. 1993  r.
  


Z JERZYM KUCZYÑSKIM plantatorem ze wsi Swornegacie (woj. bydgoskie) prezesem Polskiego Zwi±zku Wikliniarskiego rozmawia Wies³aw Wo¼niak 

Podobno przy wiklinie nic siê nie robi, a pieni±dze same rosn±... 
Bujda To bardzo czasoch³onna uprawa. Trzeba 11 lat inwestowaæ, zanim we¼mie siê pieni±dze z banku. Wiem, co mówiê, bo wikliniarstwem zajmujê siê od trzydziestu lat. Mam du¿e gospodarstwo i jedn± z najwiêkszych w Polsce plantacji wikliny. W³asnych 26 ha i w dzier¿awie 77 hektarów. 

Niech Pan powie:, na czym polega uprawa? 
Jest jak ka¿da inna. P³aci siê podatek rolny, materia³, nasadzeniowy kupuje u plantatorów. Osobi¶cie mogê dostarczyæ sadzonek na 20 ha. S± ró¿ne sposoby obróbki wikliny. Przez moczarkowanie, gotowanie i parzenie. Na marnej ziemi zbiera siê od 4 do 6 ton wikliny zielonej, której zwykle jest trzykrotnie wiêcej ni¿ suchej. Z hektara mo¿na wzi±æ na "pniu" okr±g³y milion. 

A wiêc warto sadziæ czy nie?
Zale¿y od województwa i jako¶ci gleby. Kiedy¶ nie wolno by³o sadziæ wikliny na pierwszej i drugiej klasie. Ale od dziesiêciu lat mo¿na robiæ nasadzenia, gdzie siê chce. Tym bardziej, ¿e czym ziemia gorsza tym wiklina lepsza...

-?!
Na dobrej glebie wiklina ro¶nie do trzech metrów, ale handel bierze przewa¿nie surowiec od 8O cm do 1,8 metra. St±d ludzie nie chc± sadziæ wikliny na gorszych ziemiach, bo tam wydajno¶æ jest ni¿sza - do 6 ton. A na gruntach drugiej i trzeciej klasy mo¿na zebraæ nawet 15 ton.

Co z takiej wikliny mo¿na dzi¶ robiæ?
Z mojej wszystko. Od uchwytów mebli do kubków. Nie tylko koszyki i wiklinowe sto³y, ale ca³y asortyment drobnej galanterii. Du¿e ilo¶ci wikliny przeznaczano do wyrobu faszyny. Ale na faszynê bierze siê najgorszy surowiec, zwykle barach³o, którego jest niestety coraz wiêcej. Zw³aszcza w tym roku, bo by³o du¿o opadów i na niektórych plantacjach wiklina ros³a do nieba. Tyle, ¿e z wysok± wiklin± jest k³opot. 

Przemys³ nie bierze?
A gdzie tam! Kiedy¶ odbierali j± kupcy z Holandii, Belgii i Skandynawii, na maty i inne wyroby. Albo sz³a na faszynê. Dzi¶ te¿ trzeba du¿o faszyny, ale ci, którzy to robi±, nie maj± pieniêdzy. Wikliniarze mogliby im daæ ka¿d± ilo¶æ wikliny, z mojego gospodarstwa wystarczy³oby na 3 kilometry Wis³y. Rozmawia³em na ten temat w Warszawie. Wys³uchali mnie uwa¿nie i powiedzieli tak: owszem, faszyna potrzebna, tylko jak to zap³acimy? Gorzej, bo pañstwowe zak³ady wikliniarskie prawie wszystkie pad³y, a prywatne jeszcze nie powsta³y albo dopiero raczkuj±. Kiedy¶ baz± eksportow± by³a Cepelia i Coopexim, ale dzi¶ wygl±da na to, ¿e eksport przesta³ im siê op³acaæ. 

Kto¶ ma interes na tym ba³aganie czy co?
Jeden Bóg wie? Niektórzy moi koledzy musieli paliæ wiklinê na polu. Podam jeden przyk³ad z Lubaczowa w woj. Przemyskim gdzie by³o ogromne zag³êbie wiklinowe, prawie 1200 ha. Sam przez kilka lat tam i je¼dzi³em zak³adaæ nowe plantacje. I teraz nie mogê siê tym ludziom pokazaæ na oczy. Dwie panie ekspedientki z domu towarowego w Lubaczowie, które za moj± namow± za³o¿y³y plantacje pogniewa³y siê na ¶mieræ. W Lubaczowie zosta³o bodaj 400 ha plantacji, w ca³ym kraju w ostatnich dwóch latach area³ zmala³ gdzie¶ o po³owê.

A u Pana Prezesa Zwi±zku Wikliniarzy? 
Ja lubiê ryzyko. Plantatorzy orali wiklinê, ja nie, ja sadzi³em. Pewnie, dlatego zbyt dzi¶ mam pewny nawet gdybym mia³ tej wikliny dwa razy wiêcej, bo sprzedam j± ró¿nym firmom i osobom prywatnym. 

Wygl±da na to, ¿e nie bêdziemy jednak wikliniarskim Hongkongiem. A przecie¿ gdyby istnia³a prawdziwa wiejska spó³dzielczo¶æ, mo¿na by wiklinê przerabiaæ nawet w domowych ch³opskich warsztatach. Tak zaczyna³o siê na Zachodzie (od bardzo niskich kosztów w³asnych), kilka bardzo potê¿nych dzisiaj firm, nie tylko zreszt± wikliniarskich.
To, co ma³e, jest piêkne, ale du¿e efektywniejsze. Przez zaniedbanie, przez nieludzk± bezsensown± prywatyzacjê zniszczono nam przetwórnie wikliny. Przyk³adowo: na dno poszed³ zak³ad w Aleksandrowie Kujawskim, z którym wspó³pracowa³em od trzydziestu lat. Maj± ponad 250 ha plantacji do wyciêcia. Nie chcia³bym, ¿eby wiklina posz³a na zmarnowanie, wiêc mo¿e wykupiê albo wezmê od nich w dzier¿awê 70 hektarów.

Odkry³ Pan w sobie ducha przedsiêbiorcy, który bêdzie zarabia³ na eksporcie wiklinowych koszyczków?
To, nie takie proste. Zachód traktuje nas gorzej ni¿ Murzynów. Do mnie przez pó³tora roku przyje¿d¿a³ facet z pewnej firmy niemieckiej. Przyjmowa³em go z polsk± go¶cinno¶ci± i nic to nie pomog³o. Kupi³by du¿o wikliny, ale za bezcen. A ja muszê siê trzymaæ kalkulacji kosztów produkcji. £atwo policzyæ na koszyk trzeba kilograma wikliny, sam surowiec kosztuje od 25 do 30 tys. z³otych. Robociznê przy koszyku trzeba wyceniæ na 20 tys. z³, czyli razem ma pan, powiedzmy, 50 tys. z³. Bez narzutów, podatku i ubezpieczenia. Wiklinowy koszyk mo¿na by, wiêc sprzedawaæ za 60 - 70 tys. z³, a Niemiec dawa³ za niego 4 marki. Handryczy³ siê przy tym strasznie, pocz±tkowo oferowa³ 5 marek, po nocnych dyskusjach, niemal awanturach, powiedzia³, ¿e we¼mie 100 tys. koszyków, ale po ni¿szej cenie. Tak nas, plantatorów, ci biznesmeni z zachodu skubi±...

Nie mo¿ecie siê broniæ? Wie Pan przecie¿, ¿e handel to pole walki. Na którym nie mo¿na siê ods³aniaæ?
Co¶ Panu powiem. Zg³osi³a siê do mnie firma z Jugos³awii, chcia³a wzi±æ du¿o wikliny. - Ale ja im nie sprzedam ani kilograma.

Przepraszam, nie rozumiem. Trafia siê dobry kupiec, a Pan go przegania?
Bo wiem, o co chodzi: kolega tego Niemca, powiedzmy Millera, za³o¿y³ w Jugos³awii firmê na 1000 pracowników i chce z Polski braæ za bezcen such± wiklinê. Przy takim handlu to wszystkie nasze przetwórnie zejd± na psy i powiêksz± armie bezrobotnych. Do tego nie mo¿na dopu¶ciæ. Przyje¿d¿aj± z Zachodu faceci i mówi±, ¿e pieni±dze nie graj± roli, byleby tylko podpisaæ umowê na sta³e dostawy. Powiedzia³em im tak: ode mnie nie dostaniecie nic, gdzie indziej te¿ nie kupicie. Potem przez ca³a noc wydzwania³em po plantatorach, ¿eby nie przyjmowali ofert takich, jak ta z Jugos³awii. 

I co? Przecie¿ jak siê produkuje to trzeba sprzedawaæ? Liczycie, ¿e wiklina bêdzie sz³a jak ciep³e bu³eczki, a je¶li nawet nie, to i tak bogaty wujaszek - pañstwo zap³aci? 
Nic podobnego. Chodzi o to, ¿eby polski przemys³ wikliniarski nie by³ impotentem gospodarczym. Chcemy nie tylko produkowaæ chcemy prze¿yæ i zarabiaæ a nie bogaciæ obcego. Je¶li w rolnictwie bêdziemy pope³niaæ samobójstwo na raty, niszcz±c najlepsze gospodarstwa, to, po co w³a¶ciwie stawiaæ na nogi ca³± gospodarkê? 

Dziêkujê‚ za rozmowê.

 

    

  
Artyku³y dotycz±ce firmy zamieszczone w gazetach.
 
Art. "Witkowe imperium." - "Gazeta Pomorska" 03. 03. 1995 r.
 
Art. "Co w wiklinie piszczy." - "Dziennik Ba³tycki" 29. 11. 2000 r.

   
Art. "¯niwa zim±." - "NOWO¦CI" Gazeta Pomorza i Kujaw 03. 02. 2001 r.