Witkowe imperium
- "Gazeta Pomorska" 03. 03. 1995 r.
Emilia Bystrykowa
Dawno temu Jerzy Kuczyñski marzy³ o ³azience z widokiem na las. Miejsc na
taki luksusik jest w Polsce wiele, wiêc jad±c na Kaszuby w latach
sze¶ædziesi±tych nie snu³ wielkich planów. Przybywa³ z dalekiej Warszawy.
Cztery lata my¶la³ - wystarcz±, by dotleniæ p³uca i kieszeñ.
Minê³o trzydziestolecie. Pan Jerzy mieszka w Swornychgaciach w gminie
Chojnice. Gol±c siê patrzy na las. Z wód ma do wyboru Brdê i rynny jezior.
W historycznej wsi rybackiej, do której ci±gn± wczasowicze i tury¶ci,
zbudowa³ dwa domy. Za³o¿y³ jedyne w kraju wiklinowe imperium.
Go¶cie ¶pi± tu jak sus³y i nawet po d³u¿szej kolacji mówi±: Zero kaca.
Macie aptekê w powietrzu. Ko³a buksuj± w piasku, samochód podskakuje na
wybojach. Firma J. J. Kuczyñskich "Wiklinex" znajduje siê na koñcu toru
przeszkód.
Prapocz±tki
Wikliniarstwem trudni³ siê pradziadek Jerzego, Stanis³aw Potocki.
Zainteresowa³em siê kiedy¶ sk±d pochodz± dwa stare wiklinowe fotele w
naszym domu. Rodzice wyja¶nili mi, ¿e jest to pami±tka po dziadku, który
¿y³ z wyrobu i sprzeda¿y wiklinowych przedmiotów. Wozi³ je konikiem po
targach w okolicy Kalisza, nad Prosn±, sk±d nasz ród opowiada - Jerzy.
Dwa kolejne pokolenia nie kontynuowa³y wikliniarskich tradycji. Syn
Stanis³awa Potockiego wyuczy³ siê na lekarza, wnuk zosta³ kupcem. Dopiero
prawnuk zabra³ siê do wikliny. Geny czy co? - zastanawia siê czasem.
Po przyje¼dzie na Kaszuby zobaczy³ piaszczyst± sandrow± równinê i ca³e
po³acie ekstensywnie u¿ytkowanej ziemi. Fakt, nie by³y to nadwi¶lañskie
³±ki, na których wiklina ro¶nie sama. Ale przecie¿ krzew ten mo¿na
uprawiaæ. Trzeba "tylko" g³êboko zaoraæ glebê, zastosowaæ nawozy i opryski
rêcznie posadziæ krzewy, a gdy urosn± - skosiæ, posortowaæ, powi±zaæ w
pêczki.
Zacz±³ zak³adaæ plantacje. I Najpierw w³asne, potem - jako dzia³acz
zwi±zkowy - innym. W ca³ej Polsce. Nazywano je "czerwon± pszenic±", bo
wierzba koszykarska (Salux purpurea) zamalowuje kratki szachownicy pól tym
w³a¶nie kolorem. Pocz±tkowo by³o w tym okre¶leniu sporo ironii - ludzie
nie dowierzali, ¿e z tego mo¿e byæ zysk.
Dopiero po wyj¶ciu z banku - wspomina Kuczyñski - plantator docenia³ now±
uprawê, a s±siedzi zaczynali mu zazdro¶ciæ.
Kapry¶ne pr±tki
Budynki we wsi Czyczkowy w gminie Brusy, nale¿±ce od piêtnastu lat do
Jerzego Kuczyñskiego, miejscowi nazywaj± fabryk± wikliny.
A przecie¿ - ¶mieje siê w³a¶ciciel - fabryk± jest pole.

W Czyczkowach jedynie obrabiamy to, co uros³o. Obróbka polega na
zdjêciu kory i posortowaniu wikliny wed³ug "wzrostu", co jest nie tylko
prac±, ale i sztuk±. ¦wie¿± wiklin± - demonstruje pan Jerzy - mo¿na owin±æ
palce. Natomiast po okorowaniu i wysuszeniu witki musz± dzwoniæ, a przy
³amaniu strzelaæ. Suszyæ je trzeba umiejêtnie: w miejscu przewiewnym i
nas³onecznionym, w przeciwnym razie bêd± blade. Dobrze jest pr±tki
polubiæ. Kuczyñski z przyjemno¶ci± wdycha nawet bardzo intensywny zapach
wikliny, gotowanej przez pó³ doby przed korowaniem.
Nie chc± cudów
W sk³ad imperium Kuczyñskich wchodzi 30 ha upraw w ró¿nych miejscach kraju
i wspomniany zak³ad obróbki wikliny. Na sta³e zatrudnia siê w nim 12
pracowników. - Nie powiod³a siê natomiast - ubolewa Jerzy - próba
rozwiniêcia produkcji koszykarskiej, choæ jest w bród surowca i tylu
bezrobotnych.
W latach 1991-92 nawi±za³em kontakt z kilkoma okolicznymi urzêdami pracy.
Sprowadzi³em najlepszych specjalistów, przeprowadzi³em trzy kursy wyplotów
z wikliny. Z tego wdziêcznego tworzywa mo¿na, jak wiadomo, robiæ cuda, od
uchwytów do szklanek po meble. W swoim magazynie mam ok. dwustu wzorów -
nie wyczerpuj± one wszystkich mo¿liwo¶ci. Przeszkoli³em 86 osób. Wie pani,
ile podjê³o pracê? Cztery!
Mówi pan Jerzy g³o¶no i chce, by tak w³a¶nie zosta³o to napisane. "Kuroniówki"
demoralizuj± ludzi. Lepiej przecie¿ wzi±æ 1,7 mln starych z³ zasi³ku dla
bezrobotnych, ukra¶æ Kuczyñskiemu wiklinê z pola, uple¶æ dwa koszyki
dziennie i sprzedaæ je na targu, ni¿ byæ cha³upnikiem, pracowaæ wiêcej i
zarabiaæ tyle samo.
Fot. autorki
|